sobota, 16 lutego 2013


sześć.



Ciało mężczyzny przybrało ciemnego odcienia fioletu. Jedynie na dłoniach można było ujrzeć inną barwę, głównie dzięki czerwonym śladom na nich wymalowanym. Czerwone linie kreślące półokręgi wypełnione małymi gwiazdkami rozrysowane były na spodnich częściach jego rąk. Po jednym na każdej. Jednak nie były one tak samo wymalowane.  Na lewej dłoni krawędzie gwiazdy równomiernie przylegały do półokręgu, natomiast na prawej cały obrazek był lekko pochylony i nieco rozciągnięty, jakby chylił się ku upadkowi. A żaden z wierzchołków figury nie stykał się z półokręgiem.
Policja zrobiła wiele zdjęć, zarówno bezwładnemu ciału, jak i dziwnym obrazom na rękach. W kieszeni kurtki, oprócz listu, znaleziono również dowód, kluczyki od mieszkania oraz małe, wyblakłe zdjęcie, przedstawiające mężczyznę i śpiącą w swoim łóżku Weronikę. Samobójca nazywał się Marek Donel i miał 27 lat. Miał na sobie stare, podarte dżinsy, brudną koszulkę na krótki rękaw i skórzaną kurtkę. Na stopach miał jedynie szare skarpetki i jednego z pary brązowych szmacianych butów, bo drugiego zapewne porwała woda. Policja zabrała ciało mężczyzny i od razy po przyjeździe do szpitala przeprowadzono sekcję zwłok. Musieli oni mieć stu procentową pewność, że było to samobójstwo i, że nie były w to zamieszane tzw. osoby trzecie. Analiza potwierdziła jedynie tezę. Lecz wciąż nie wiedzieli, co oznaczają czerwone ślady na dłoniach. Już następnego dnia rano do mieszkania mężczyzny wparowało dziesięciu funkcjonariuszy policji. Dom był jednak pusty. Wyglądał, jakby nikt go od wielu lat nie zamieszkiwał. Składał się z pięciu pokoi. Jednak nie było tam żadnych mebli. Jedynie podłoga największego z nich pokryta była starym dywanem o zgniłej barwie zieleni. A przy jednej ze ścian stał szary materac, na którym rozpościerał się czerwony koc. Uwagę policjantów przykuła biała ściana, która pokryta była różnymi fotografiami. Jakby sen Weroniki, jednak na zdjęciach nie widniała jedynie postać dziewczyny, lecz również sylwetka kogoś całkiem innego. Fotografie Weroniki wszystkie były kolorowe, natomiast pozostałe przyjmowały biało-czarną barwę. Widać było, że były zrobione o wiele wcześniej od tych o różnych barwach. Przy ścianie leżał aparat, na którym nie było jednak żadnych zdjęć. Policja, po przeszukaniu mieszkania i zabezpieczeniu najważniejszych rzeczy, postanowiła przesłuchać sąsiadów, zamieszkujących okolicę. Niczego się nie dowiedzieli, ponieważ mieszkańcy tej okolicy nawet nie wiedzieli, że ktoś przebywa w tym domu. Nikt nigdy wcześniej nie widział tego mężczyzny. Ta cała sytuacja stawała się coraz bardziej zawiła i niedostępna.

*z perspektywy Weroniki*

Obudziłam się, ale mamy już nie było. Poczułam tylko ten sam drażniący dotyk, co wczorajszego popołudnia. Spod kołdry wyciągnęłam dwie koperty. W jednej znajdował się list, który zdążyłam już przeczytać. Natomiast drugą kopertę pierwszy raz widziałam na oczy. Przybierała błękitny kolor, a na jej wierzchu widniał czarny napis ‘Dziękuję i przepraszam.’ Weronika ostrożnie otworzyła kopertę, tak żeby jej nie uszkodzić. Wyciągnęłam białą kartkę poskładaną w mały prostokąt, lecz nie rozłożyła jej. Siedziała i wpatrywała się w nią. Bała się tego co może z niej przeczytać. Z jednej strony chciała się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi i zakończyć tą sprawę raz na zawsze, ale z drugiej na myśl o ostatnich zdarzeniach przechodził ją nieprzyjemny dreszcz. Nie chciała, żeby emocje znowu wróciły i, żeby bez walki im się poddała. Po kilku minutach, szybkim ruchem otworzyła list i zaczęła go czytać. Tak jak w pierwszym liście na samym początku ujrzała dwa słowa skierowane bezpośrednio do niej.

Kocham Cię.

Weroniko, tym razem mam pewność, że ten list trafi do Twoich rąk. Cieszę się z tego powodu, ponieważ muszę Ci to wszystko wyjaśnić. Poprzedni list sam Ci wręczyłem, gdy słodko spałaś na łóżku szpitalnym. Tak, wiem, pisałem w nim, że niepotrzebnie go piszę, bo pewnie i tak nie trafi do Twoich kruchych rąk, ale sprawy potoczyły się tak, że jednak mogłaś go przeczytać. Tym razem poprosiłem o to jednego z pacjentów, który od razu się zgodził. Miał taki uśmiechnięty wyraz twarzy, a w jego oczach skakały małe iskierki. Cieszył się, że w końcu może się do czegoś przydać. Długo z nim rozmawiałem. Gdybym został Tutaj dłużej na pewno byśmy się zaprzyjaźnili. Na koniec przypomniałem mu, że ma Ci dostarczyć tą kopertę 4 grudnia, czyli dzisiaj, z samego rana, tak żeby nikt nie widział, a w szczególności Ty. Wytłumaczyłem mu, że to ma być niespodzianka, a on nie zadawał więcej pytań. Pożegnałem się  z nim i wyszedłem z budynku.
Pewnie zastanawiasz się, kim ja w ogóle jestem. W końcu nadszedł czas, że mogę się przedstawić. Mam na imię Marek, jestem kilka lat starszy od Ciebie i pierwszy raz ujrzałem Cię, gdy siedziałaś na ławce w parku i wpatrywałaś się w ciemne niebo pełne małych, świecących gwiazdek. W uszach miałaś słuchawki i wraz z kolejną piosenką bujałaś się do innego rytmu, w zależności od lecącej melodii. Następnego dnia postanowiłem również udać się w tamto miejsce, z nadzieją, że Cię tam zobaczę, ale nie przyszłaś. Pomyślałem, że było to tylko jednorazowe spotkanie, ale myliłem się znowu się pojawiłaś. Przychodziłem tam codziennie o tej samej porze i przyglądałem Ci się z uwagą, ale Ty tylko raz na mnie spojrzałaś. Pewnie nawet mnie nie zauważyłaś, ale to mi nie przeszkadzało. Wciąż mogłem na Ciebie patrzeć i to było dla mnie największą nagrodą. Potem postanowiłem, że pójdę za Tobą, ten jeden jedyny raz, ale na tym razie się nie skończyło. Kupiłem aparat i zacząłem Ci robić zdjęcia. Każde nowe wywoływałem i przyklejałem na ścianie. Obecnie jest cała pokryta Tobą. Wiem, byłem wariatem i bardzo chciałbym Cię za to przeprosić, ale inaczej nie potrafiłem. Myślisz sobie, że mogłem po prostu zagadać, ale nie stać mnie było na tak odważny krok. Wolałem zostać w ukryciu. Jednak muszę Ci się do czegoś przyznać. Zdradziłem Cię. Tylko raz, ale zrobiłem to i nie potrafię z tym dłużej żyć.
To było tego dnia, gdy byłem pewny, że Cię już nigdy nie zobaczę. Siedziałem w parku i wciąż czekałem na Twoje przyjście. Było już późno i wtedy zobaczyłem Ją. Miała długie czarne włosy sięgające jej bioder. Jej oczy były tak błękitne, jakby były odzwierciedleniem przejrzystego morza. Usta miała czerwone, jak truskawki i pewnie tak też smakowały. Wyciągnąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie, a potem następne i jeszcze jedno. Nie mogłem przestać. Następnego dnia szybko pobiegłem je wywołać. Jako pierwsze zajęły miejsce na mojej ścianie. Wieczorem ponownie udałem się do parku i znowu Cię ujrzałem. Byłaś jeszcze piękniejsza. Po powrocie do domu zerwałem wszystkie zdjęcia i wrzuciłem je do kosza. Usiadłem na materacu i wpatrywałem się w sufit. ‘Nie, nie mogę tego zrobić. Nie mogę  tak po prostu ich wyrzucić.’ pomyślałem. Wstałem i zrobiłem biało-czarne odbitki. Chciałem wyróżnić je od pozostałych Twoich zdjęć, które niedługo zajęły miejsce obok tych dwukolorowych.
Przepraszam za ten jeden mały wybryk, mam nadzieję, że mi wybaczysz i zapomnisz o tym małym incydencie.
Policja pewnie będzie pytać, co oznaczają tatuaże na moich dłoniach. Znak na lewej dłoni odzwierciedla Ciebie, czyli istotę poukładaną, pewną swych racji, mającą wszystko co jest bezcenne, kochaną rodzinę, przyjaciół, ciepły dom i serce, które potrafi kochać nad życie i bić nieskończenie wiele razy. Natomiast obraz na prawej ręce przedstawia moją postać. Postać, która jest przeciwieństwem Ciebie, ale jest jedna rzecz, która nas do siebie upodabnia – miłość.
Piszę, że Cię kocham, a zadałem Ci tyle bólu. Wiem, to chore. Tak, ja jestem chory. Jednak mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze kiedyś. I przepraszam za to, że musiałaś przez to wszystko przechodzić. Ale wiem, że miałaś przy sobie bliskich, którzy pomogli Ci przez to przebrnąć. Nie to co ja. Jestem nikim. Nie mam nikogo przy sobie. Jedynie dzięki Tobie udało mi się tyle przeżyć. Przepraszam, że w taki sposób to kończę, ale nie potrafię inaczej. To wszystko mnie przerosło. Już nic mi nie pozostało na tym świecie. Lepiej będzie jak odejdę i już nigdy więcej nie będziesz musiała przeze mnie cierpieć. Żegnam Cię Weroniko i..

Kocham Cię.

Nie wytrzymałam. Łzy same uwolniły się spod moich zaciśniętych powiek. Głowa zaczęła mi pulsować, a ręce drżeć. Nie potrafiłam być zła na tego człowieka. Ból jaki mi zadał jest niczym w porównaniu do bólu jaki on musiał znosić każdego dnia. Mimo tego bardzo dobrze sobie radzić. Nie użalał się nad sobą, starał się normalnie żyć, ale w końcu nie wytrzymał i musiał z tym skończyć, tylko dlaczego akurat w taki sposób. Na jedną osobę jestem tylko zła, na siebie, że go wcześniej nie zauważyłam, że nie podeszłam, nie porozmawiałam z nim. Ten jeden ruch mógł wszystko zmienić. Te ostatnie wydarzenia.. po prostu mogłoby ich nie być. Zakończenie byłoby całkiem inne. Gdybym mogła cofnąć czas. Wszystko potoczyłoby się inaczej. Być może zaprzyjaźnilibyśmy się. Byłabym przy nim, nie zostawiłabym go. Nie pozwoliłabym mu na ten ostatni skok. Ale teraz już jest za późno. Nic nie mogę zmienić. Mam jedynie nadzieję, że teraz jest tam gdzie jego marzenia się spełnią i znajdzie kogoś kto pokocha go równie mocno jak on pokochał mnie.
- Cześć. Przeszkadzam ? – zapytał lekko zachrypniętym głosem Mikołaj.
- Hej. Oczywiście, że nie. – odpowiedziałam, kierując w jego stronę cień uśmiechu.
- Płakałaś ?
- Nie, coś wpadło mi do oka.
- Przecież widzę. Co się stało ?
- Dostałam list od tego mężczyzny.
- Ale on nie żyje. – ujrzałam pytający wyraz twarzy.
- Tak, wiem, ale on był tutaj, w szpitalu, jeszcze przed swoją śmiercią i kazał przekazać mi tą kopertę. – wręczyłam chłopakowi niebieski papier. – Proszę, przeczytaj.
Mikołaj chwycił i wyciągnął z koperty biały list. Zaczął czytać. Jego tęczówki skakały z linijki na linijkę. Gdy skończył, jeszcze przez chwilę trzymał w dłoni gładki papier. Czekałam aż coś powie, ale nie odezwał się. Sama nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Musisz powiadomić o tym policję. – stwierdził.
- Tak, wiem, ale mógłbyś ty do nich zadzwonić ? Bo ja chyba nie jestem w stanie to zrobić.
- Dobrze. Zaraz ich poinformuję. – wstał i wyszedł z sali.
Odprowadziłam go wzrokiem aż zniknął na korytarzu. Dopiero teraz zauważyłam, że jego sylwetka jest lekko wysportowana, co jeszcze bardziej podkreślają szerokie ramiona. Ma ciemną karnację i czarne włosy, a jego brązowe oczy działają na mnie tak uspokajająco, że czasami nie potrafię oderwać się od patrzenia w nie. A na twarzy ma lekki zarost, który tym razem jest o wiele ciemniejszy. Dłonie ma delikatne i zadbane z długimi, szczupłymi palcami. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, nie miałam do tego głowy, ale teraz muszę przyznać, że jest bardzo pociągający.
- Policja już wie. – usłyszałam głos Mikołaja, wchodzącego do pomieszczenia, i lekko się zarumieniłam. - Powiedzieli, że niedługo przyjadą i zabiorą list jako dowód jego samobójstwa. – dokończył.
- Dziękuję, że zrobiłeś to za mnie i dziękuję za to, że jesteś tutaj cały czas zemną. Nie wiem jak ja Ci się odwdzięczę za te wszystkie godziny, które wysiedziałeś przy moim łóżku. Za to, że się o mnie troszczyłeś i podtrzymywałeś na duchu. W sumie to Ty najczęściej mnie odwiedzałeś. Jestem Ci bardzo wdzięczna za to, że jesteś. – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nie ma sprawy. Dla mnie to była przyjemność dotrzymywać towarzystwa tak pięknej damie. – puścił do mnie oczko. Zauważyłam, że bardzo często tak robi, pewnie to taki tik, którego nie może się pozbyć. – A jeśli chodzi o nagrodę to już mam pewien pomysł. Tylko musisz najpierw wyjść ze szpitala. – Ponownie to zrobił, ale coraz bardziej zaczynało mi się to podobać. Zauważyłam, że nie robi tego z rysującym się na twarzy cwaniactwem, lecz ze szczerym uśmiechem, którym mnie zarażał.
Mam się bać ? – zaśmiałam się.
- Może trochę. – też się zaśmiał. – Niestety muszę już iść, ale jutro na pewno wpadnę, obiecuję. – pochylił się nade mną i dał mi buziaka w policzek. Nie spodziewałam się. Nigdy wcześniej nie żegnał się tak ze mną. Uśmiechnęłam się tylko w jego stronę i po chwili straciłam go z zasięgu wzroku.
Zostałam sama i nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam już najmniejszej ochoty leżeć w jednym pomieszczeniu. Postanowiłam znaleźć pokój, w którym leży moja mama. Powoli wstałam, ubrałam moje kremowe kapcie i podeszłam do drzwi. Wychyliłam lekko głowę, by sprawdzić czy nie ma na korytarzu znajomego lekarza, który zaraz kazałby mi wrócić do łóżka. Na szczęście go nie było. Ruszyłam wzdłuż korytarza zaglądając do każdych drzwi po kolei, ale w żadnych nie znalazłam swojej mamy. Postanowiłam wrócić do pokoju i zacząć czytać książkę, którą przekazał mi tato. Gdy już dochodziłam do drzwi z numerem 23, za którymi znajdował się mój pokój, usłyszałam cichy płacz dochodzący z jednego z pomieszczeń. Postanowiłam tam zajrzeć. Podeszłam do łóżka, na którym leżał mały chłopczyk.
- Dlaczego płaczesz ? Co się stało ? – on tylko na mnie spojrzał i ponownie z jego oczu zaczęły lecieć łzy. – Jestem Weronika, a ty ?
- Ja.. Jaś.
- Miło mi cię poznać, Jasiu. Może mi powiedzieć dlaczego płaczesz ? – spróbowałam jeszcze raz. – Obiecuję, że nikomu nie powiem. – nieznacznie się do niego uśmiechnęłam na znak, że może mi zaufać.
- Bo ja nie mogę zasnąć, gdy ten pan tam stoi i się tak na mnie patrzy. – wskazał palcem na pustą ścianę.
- A powiedz mi, jak ten pan wygląda ?
- No on ma taką dużą biała koszulkę i dżinsy.
- Mówił coś do ciebie ?
- Nie, tylko tak patrzy. Nie widzisz go, prawda ? Nikt go nie widzi, tylko ja.
- Widzę go, o t.. – załamałam głos. Do tej pory dziwne rzeczy, które miały miejsce w moim życiu znalazły swoje wytłumaczenie, ale tym razem wątpię, żeby to coś miało racjonalne rozwiązanie. To był on. Ten mężczyzna, który mnie zaatakował, ale co on tutaj robi, przecież on nie żyje. Zrobiło mi się słabo. Przecież to nie jest możliwe. – tam. – dokończyłam. – Co ty tutaj robisz ? – tym razem zwróciłam się do Marka. – Jak się tutaj znalazłeś ? Przecież, przecież ty nie.. ciebie już nie ma. – zrobiło mi się słabo.
- Wiem i cieszę się z tego powodu, ale chciałem ostatni raz cię zobaczyć i proszę, chociaż raz dostałem to czego chciałem. Przepraszam, że w takich okolicznościach to musi przybiegać, ale inaczej się nie dało.
- Ale dlaczego nękasz tego małego chłopczyka ? Przez ciebie nie może zasnąć.
- Przepraszam cię, Jasiu, ale dzięki tobie mogłem porozmawiać z tą piękną kobietą. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe ? – uśmiechnął się do chłopca.
- Nie mam. – Jaś odwzajemnił jego gest, ocierając z łez policzek.
- Obiecuję ci, że niedługo wyzdrowiejesz i będziesz mógł wrócić do swojego domu i rodziców.
- Dziękuję. – powiedział chłopczyk. W jego oczach na chwilę pojawiły się małe, tańczące iskierki.
- Weroniko, jestem tutaj, nie tylko dlatego, żeby ostatni raz ciebie zobaczyć, lecz, żeby usłyszeć twój głos. Mam nadzieję, że rozumiesz moje zachowanie i nie potępiasz mnie za to. Pewnie myślisz, że mogłem po prostu zagadać, ale to nie było takie proste. Nawet teraz z trudem przychodzą mi słowa. Dobrze, że mężczyzna, którego poznałem w szpitalu, potrafił porozumiewać się językiem migowym, bo inaczej nie dogadalibyśmy się. Tak, byłem głuchoniemy, ale teraz już mogę wszystko.
- Ale to nie oznacza, że tak musiało się to skończyć. Na pewno bym cię nie odtrąciła, gdybyś do mnie podszedł. To wszystko mogło potoczyć się całkowicie inaczej, ale dobrze, to była twoja decyzja i nie, nie potępiam cię. Mam nadzieję, że teraz jest ci tam dobrze. Ciszę się, że widzę cię tutaj teraz z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję ci Weroniko, za wszystko, a ty mały trzymaj się i szybko wracaj do zdrowia. – ostatni raz na niego spojrzałam. W jego oczach tętniło życie. Nowe życie, które tym razem przyniesie mu o wiele więcej szczęścia niż to na ziemi.
- Żegnaj Marku.
- Pa pa. – powiedział chłopczyk i szeroko się do niego uśmiechnął. Ja również uczyniłam ten sam gest. Razem z Jasiem patrzyliśmy na sylwetkę mężczyzny, która po chwili rozpłynęła się w powietrzu.


________________________________________

Cześć ; )
Oto kolejny rozdział, już szósty. 
Chciałabym Wam serdecznie podziękować za wszystkie komentarze, 
które podnoszą mnie na duchu oraz za tak częste odwiedzanie mojego bloga. 
Mam nadzieję, że zostaniecie zemną do końca. ;*

Chciałabym Was zaprosić na nową stronę na facebook'u, którą niedawno założyłam. 
Będę tam Was informować o pojawieniu się nowych rozdziałów, 
co powinno Wam trochę ułatwić życie. :P 
Mam nadzieję, że polubicie i będziecie na bieżąco.
Everything starts with a dream - facebook :)

Życzę miłego czytania. : )

lenka.

16 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza! :D
    Cóż za zadowolenie :)
    Uwielbiam jak piszesz!
    Strasznie fajny styl, no ja!
    Dobra, bo jak ja coś powiem..
    Czekam na kolejny!
    Caroline. x

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny list. Kurde, nie spodziewałam się. I ta ściana z tymi zdjeciami Weroniki i jego duch w szpitalu. jeeeeeeju. Tyle sie działo w tym rozdziale. I Mikołaj, który jest cały czas przy Weronice <3.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej tyle się tutaj działo. Kocham to co piszesz i jak piszesz. Masz niesamowity talent.
    Ale powracając do rozdziału. List.. i ten duch... przeszły mnie małe ciarki gdy to czytałam. Opisałaś wszystko w taki niepowtarzalny sposób. Świetny, naprawdę świetny. ;3
    Pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja głupio łudziłam się, że po tym drugim liście ten facet zostawi ją w spokoju... A tu jeszcze nawiedza ją, w dodatku strasząc biednego małego chłopca. Mam tylko nadzieję, że to rzeczywiście już koniec spotkań z nim, bo po pierwsze to dziwne, a po drugie jak widać bardzo wiele kosztuje Weronikę. I wygląda na to, że zwróciła uwagę na Mikołaja nie tylko jako swojego wybawcę, ale i zwykłego chłopaka :P Najwyższy czas :D
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na miejscu Weroniki nie przebaczyłabym mu, takie zachowanie wcale go nie usprawiedliwia. Jednak Weronika jest dobrą osobą ( nite to że ja jestem złą ;p) i może dzięki temu Marek zazna spokoju ?
    Czekam na dalszy rozwój znajomości z Mikołajem, która na pewno będzie interesująca ! :D

    ps : u mnie pojawił sie nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trudno zrozumieć mi Weronikę, ja na jej miejscu byłabym przerażona chorobą psychiczną tego człowieka, ponieważ niezaprzeczalnie był on chory. Sama myśl tego, że ktoś mógłby mieć na moim punkcie taką obsesję wywołuje u mnie dreszcz, brr ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. 14 rozdział u mnie. zapraszam


    http://love-is-the-most-important.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne<3 Ciekawi mnie co będzie z Weroniką i Mikołajem.. Coraz ciekawiej się robi, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Miłego pisania, powodzenia ;* http://ukradnijmnienazawsze.blogspot.com/ wpadnij proszę, przeczytaj chodź jeden rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciesze się że wpadłaś na bloga i przeczytałaś, mam nadzieję że spodobało ci się ; ))

    OdpowiedzUsuń
  11. nowy rozdział
    http://love-is-the-most-important.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. Z góry przepraszam za spam, ale nie zauważyłam tutaj specjalnej zakładki..

    Nowy Jork. Miasto położone na wybrzeżu Atlantyku w północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, w którym ludność przekracza aż osiem milionów. Nazywany jest kulturalną stolicą świata, bądź miastem, które nigdy nie śpi. To właśnie tam biznesmeni, artyści, modelki i modele, projektanci, naukowcy, studenci, kucharze, sportowcy oraz tancerze wyjeżdżają, by spełniać swoje marzenia. Statua Wolności, Times Square, Central Park, Metropolitan Museum of Art to kilka z najczęściej zwiedzanych miejsc przez turystów. Maggie-nastoletnia dziewczyna od najmłodszych lat zamieszkująca Nowy Jork zna większość tutejszych miejsc, aż za dobrze. Jednak jej życie wcale nie jest tak idealne jak miasto, w którym mieszka. Jako niemowlę została podrzucona pod drzwi domu dziecka prawdopodobnie przez swoją matkę. Na kocyku, w który była owinięta widniał napis: "Maggie Horan, 28thFeb'95". Przez całe życie dorastała z myślą, że była niechciana przez biologicznych rodziców, których nawet nigdy nie poznała. Kilkakrotnie próbowała ich odnaleźć lub cokolwiek się o nich dowiedzieć, ale bez skutecznie. Jej rodziną od zawsze byli pracownicy i rówieśnicy z domu dziecka, w którym się wychowała. Meg jest dziewczyną skrytą i nieufną. Mimo pozorów jakie stwarza jej wygląd potrafi być chamska i szczera do bólu. Kiedy jej się coś nie podoba po prostu mówi o tym wprost. Prawdopodobnie te cechy sprawiły, że nie miała przyjaciół tylko koleżanki i kolegów. Nigdy nie zaznała też miłości. Fakt, podobało jej się kilku chłopaków, ale nie darzyła żadnego większym uczuciem niż zwyczajne lubienie. Jej wychowawczyni twierdzi, że jest to spowodowane brakiem bliskości z rodzicami.
    Obecnie Maggie ma osiemnaście lat, mieszka we własnym mieszkaniu na Manhattanie i prowadzi samodzielne życie. Jej pasją od najmłodszych lat jest taniec i właśnie jej głównym źródłem dochodu jest praca z dziećmi, dla których wymyśla przeróżne choreografie. Dziewczyna marzy o tym, by dostać się na Broadway Dance Center i w tym roku wybiera się na casting. Nie wie jeszcze, że to wydarzenie przewróci jej życie do góry nogami..
    Co będzie powodem tej zmiany ? Czy uda jej się dostać do wymarzonej szkoły ? Czy odnajdzie swoją rodzinę ? Czy wreszcie pozna przyjaciół, którym zaufa i którzy zaakceptują ją taką jaka jest ? A może po raz pierwszy zasmakuje uczucia jakim jest miłość ? O tym przekonacie się czytając losy zwykłej nastolatki borykającej się z różnymi problemami.

    Serdecznie zapraszam na www.sick-truth.blogspot.com gdzie pojawił się prolog ! Pozdrawiam eM's ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. ZAPRASZAM DO SIEBIE NA NOWY - 16 ROZDZIAŁ

    http://love-is-the-most-important.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  14. kiedy znajdę wolną chwilę, zabiorę się za czytanie... wtedy dam znać co i jak ;)
    na naszym blogu http://hope-love-truth.blogspot.com pojawił się piąty rozdział. Dopiero zaczęłyśmy pisać, może cię zainteresuję <3 prosimy o szczere komentarze. xx, - Aileen, Jullie, Sam ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. WITAJ ;*

    ZAPRASZAM NA NOWY 18 ROZDZIAŁ;*
    Liczę na szczerą opinię < 3

    http://love-is-the-most-important.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  16. bardzo dziękuję, że masz mnie w obserwujących i przepraszam, że tak ciągle cie informowałam ;)
    Dziękuję za komentarz.

    OdpowiedzUsuń