sobota, 26 stycznia 2013


trzy.

Ktoś złapał ją od tyłu i zaczął wpychać w jej gładki brzuch tępe ostrze noża. Nie miała już siły na próby wyrwania się z rąk mężczyzny,  który po zadaniu kilku ciosów pozostawił ją samą, leżącą na ścieżce w parku. Gdy odchodził ujrzała niewyraźne rysy szczupłej, ale umięśnionej sylwetki mężczyzny, który ubrany był jedynie w ciemne dresy  i czarną bluzę z kapturem, który zakrywał mu głowę. Żadnych charakterystycznych znaków nie zauważyła, oprócz czerwonych znaków na dłoniach, przypominających małe półokręgi wypełnione czymś o ostrych krawędziach. Coś na kształt gwiazdek wypełnionych czerwoną barwą. Weronika powoli traciła przytomność. Jej powieki same się zamykały. Gdy nagle usłyszała przyspieszone tępo stawianych kroków, a następnie chropowaty głos. Poczuła jak lekko potrząsa jej kruchym ciałem.
- Słyszysz mnie ? – zapytał mężczyzna.
W jego głosie można było wyczuć lekkie zdenerwowanie, które próbował dość umiejętnie ukryć. Weronika nie odpowiedziała mu na pytanie. Nie była w stanie otworzyć ust, a co dopiero wypowiedzieć jakiekolwiek słowo.  Zebrała się na lekkie zaciśniecie palców na dłoni mężczyzny, który poczuł dotyk dziewczyny i, po tym jak wcześniej zadzwonił po pogotowie, zaczął do niej mówić. Poinformował ją, że niedługo przyjedzie karetka i, żeby wytrzymała jeszcze parę minut. Nie mógł pozwolić jej na sen. Dziewczyna poczuła jak delikatnie puszcza jej dłoń. Przestraszyła się, że może ją zostawić, przez co na jej twarzy pojawił się lekki grymas.
- Nie martw się, ja nigdzie się nie wybieram. Nie zostawię Cię tu samej. – wytłumaczył dziewczynie, która szybko się uspokoiła, pomimo tego, że czuła się, jakby jej ciało było rozrywane na malutkie kawałeczki. Mężczyzna ściągnął z siebie skórzaną kurtę, a następnie jasną koszulę, którą przyłożył do ran na ciele dziewczyny, by chociaż w niewielkim stopniu zatamować krwawienie. Nici materiału bardzo szybko przybierały bordową, miejscami prawie czarną barwę. Chłopak wyciągnął z płaszcza dziewczyny jej telefon, wybierając, z listy kontaktów, numer do jej matki. W słuchawce odezwał się cichy głos. Chłopak przedstawił się i powiadomił ją o sytuacji jaka miała miejsce. Kobieta momentalnie się rozpłakała, nie mogąc powstrzymać swoich emocji. Mężczyzna starał się ją uspokoić i nakazał jej jechać do szpitala, w którym niedługo znajdzie się jej córka. Matka Weroniki sprzeciwiła się, chcąc przyjechać na miejsce wypadku, lecz on stanowczo jej tego zabronił, wiedząc, że to i tak nic nie zmieni, a może jedynie pogorszyć sytuację. Następnie zadzwonił na policję, która od razu wysłała swoje oddziały.
Weronika zbierając w sobie wystarczająco dużo siły, podniosła nieznacznie powieki, by spojrzeć na osobę klęczącą przy jej ciele. Lecz obraz jaki ujrzała był rozmazany i niewyraźny. Ponownie je zamknęła, czując jak jej organizm zaczyna się poddawać. Wiedziała, że nie może do tego doprowadzić. Kolejny raz skupiła się na tym, by otworzyć oczy. Nie myślała o senności, lecz o bólu, który, równocześnie, ożywiał jej ciało, jak i sprawiał, że chce już zasnąć i nie czuć tej udręki. Każda sekunda dłużyła jej się niemiłosiernie. Pomimo tego, że minęło zaledwie kilka minut, ona czuła się, jakby to wszystko trwało całą wieczność.
- Nie zasypiaj.- usłyszała przyciszony głos mężczyzny.
Stopniowo otworzyła oczy, tym razem, widząc nad sobą w miarę wyraźną sylwetkę osoby płci męskiej. Mężczyzna miał ciemne, krótko ścięte włosy, brązowe oczy i lekki zarost na twarzy. Był około 4 lata starszy od Weroniki, czyli miał jakieś 22 lata. Dziewczyna spojrzała w jego ciemne tęczówki, w których malowała się troska i zdenerwowanie. Uśmiechnęła się lekko, co spowodowało, że mężczyzna, pomimo sytuacji, rozpromienił się. Jego monolog, który prowadził przez cały ten czas, nagle przerwał. Oboje usłyszeli sygnał karetki, która pędziła z dużą szybkością, zmierzając w wyznaczone miejsce.
- Zaraz Cię stąd zabiorą i będzie po wszystkim. – uśmiechnął się łagodnie.
Gdy pojazd dotarł na miejsce, funkcjonariusze szybko zabrali Weronikę do karetki. Dziewczyna, nie mając okazji, aby podziękować mężczyźnie, wypowiedziała ledwo słyszalne ‘Dziękuję.’ w jego stronę. Chłopak jednak, wciąż patrząc na Weronikę, zauważył ruch jej ust, z których wyczytał wypowiadane przez nią słowo. Skinął lekko głowo, ale ona nie miała już okazji tego widzieć. Drzwi zostały szybko zamknięte, odcinając mężczyznę od widoku dziewczyny. Weronika poczuła jak lekarz zakłada jej na nos i usta aparat do oddychania, a następnie wkuwa cieniutką igłę w jej żyły, wlewając w nią nieznany jej płyn. Ogarnęła ją senność, jeszcze większa niż wcześniej, której od razu się poddała.
Gdy ponownie się obudziła, poczuła, że leży na miękkim materacu przykryta ciepłą kołdrą. Otworzyła oczy i ujrzała białą salę, w której przy jej łóżku siedział jej ojciec, uśmiechając się do niej ze smutkiem w oczach. Trzymał ją za rękę, gładząc ją delikatnymi ruchami. Do pomieszczenia wszedł lekarz.
- Dzień dobry, panno Weroniko. Muszę panią poinformować, że miała pani wyjątkowe szczęście, ponieważ nóż nie wyrządził zbyt dużych szkód w pani ciele, jednak blizny pozostaną. Będzie pani, również, musiała zostać pod naszą opieką przez kilka tygodni.
Do Weroniki dopiero po chwili zaczęły docierać słowa wypowiadane przez doktora. I nagle wszystko wróciło. Przypomniała sobie cały wczorajszy wieczór, który chciała, żeby był tylko złym snem, bardzo złym snem, z którego się zaraz obudzi i następnego dnia nie będzie go już pamiętać. Jednak to nie był sen, to wszystko wydarzyło się naprawdę. Z jej oczu zaczęły lecieć łzy, których nie mogła powstrzymać, a nawet nie chciała. Pragnęła, żeby te wszystkie złe emocje z niej wypłynęły. Nie zważała na to, że lekarz coś do niej mówi. W tej chwili chciała zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Nagle poczuła jak jej serce przyspiesza, a oczy zaczynają bezwładnie błądzić po pomieszczeniu. Przez mgłę widziała jak jedna z pielęgniarek wyprowadza tatę na korytarz, który nie chciał poddać się jej woli. Natomiast druga wstrzykuje coś w jej żyły. Ogarnęła ją ciemność. Jej serce ponownie zaczęło bić swoim tempem, przywracając ją do rzeczywistości, jednak mózg zabrał ją w inne miejsce. Miejsce, gdzie wszystko było takie kolorowe..

*z perspektywy Mikołaja*

Policja zadawała mi setki pytań. Jednak na połowę z nich nie byłem w stanie odpowiedzieć. W momencie, gdy dziewczyna została zraniona, nie było mnie tam. Zobaczyłem ją dopiero, gdy skulona w kłębek leżała na ścieżce w parku. Przyspieszyłem, więc i pomogłem jak tylko mogłem. Była taka blada, ale nie poddała się i wytrzymała, nie zasypiając, aż do przyjazdu karetki. Gdy ta ją zabrała, zaraz po niej przyjechała policja. Po udzieleniu wszystkich informacji, udałem się do szpitala, do którego zabrano dziewczynę. Nie znałem jej, ale musiałem wiedzieć czy wszystko jest z nią w porządku. Gdy dotarłem na miejsce, pielęgniarka poinformowała mnie jedynie o tym, że dziewczyna   poddawana jest ciężkiej operacji, która potrwa jeszcze kilka godzin. Po uzyskaniu odpowiedzi, zająłem miejsce w pustej poczekalni i czekałem aż zabieg dobiegnie końca. Czas strasznie mi się dłużył, Postanowiłem, że pójdę kupić sobie kawę, żeby przypadkiem nie zasnąć. Miałem już skręcać w boczną uliczkę korytarza, gdy usłyszałem czyjś głos za plecami, zwracający się w moją stronę. Odwróciłem się i ujrzałem zapłakaną kobietę, wpatrującą się we mnie wzrokiem, w którym brakowało jakichkolwiek emocji. Domyśliłem się, że jest to matka dziewczyny, której operacja wciąż trwa. Z pewnością doznała szoku. W końcu nie codziennie się słyszy, że twoje dziecko zostało napadnięte i okaleczone. Spojrzałem na nią ze smutkiem.
- Czy to ty znalazłeś moją córeczkę, tam.. w parku ? - zapytała przez łzy.
- Tak. - odpowiedziałem krótko.
- Dziękuję ci.. - wypowiedziała te słowa i nagle osunęła się na ziemię. 
Szybko podbiegłem do nieprzytomnej kobiety, wołając na pomoc pielęgniarkę, która, widząc leżącą kobietę, wezwała lekarza. Wstrzyknęli jej jakiś lek i zabrali do jednej z sal szpitala. Te wszystkie wydarzenia spowodowały, że jeszcze bardziej stałem się senny. Ruszyłem więc w stronę automatu, gdzie kupiłem kawę. Wróciłem na swoje miejsce i od razu wypiłem cały kubeczek. Siedziałem tak dobre dwie godziny, gdy w końcu pielęgniarka poinformowała mnie, że operacja zakończyła się powodzeniem. Więcej nie mogłem z niej wyciągnąć, ale to mi wystarczyło. Chciałem ją zobaczyć, ale zabroniono mi. Czekałem więc poczekalni aż dziewczyna będzie w stanie się ze mną zobaczyć. W końcu kawa przestała działać, a ja powoli zacząłem zanurzać się w półśnie..

niedziela, 20 stycznia 2013

dwa.          

drzwi.jpg
            Znalazła się przed dużym, białym domem, którego nigdy wcześniej nie widziała. Bała się i nie chciała tam wchodzić, ale jej ciało pragnęło czegoś innego. Nie potrafiła go zatrzymać przed stawianiem kolejnych kroków w stronę ogromnego budynku, który przyprawiał ją o dreszcze. Dodatkowo jakiś głos w jej głowie krzyczał, żeby tam nie szła. Nie wiedziała co o tym myśleć. Nigdy wcześniej nie znalazła się w takiej sytuacji. Sytuacji, która coraz bardziej ją przerażała. Chciała krzyczeć, ale gdy tylko próbowała wypowiedzieć jakieś słowo, czuła jakby ktoś łapał ją za szyję i nie pozwalał na to, by chociaż dźwięk wyleciał z jej ust. Powoli zbliżała się do wejścia. Jej prawa ręka uniosła się lekko do góry, chwytając za zimną klamkę i przekręcając ją delikatnie. Duże, drewniane drzwi cicho zaskrzypiały. Po drugiej stronie zobaczyła ciemną postać, stojącą jakieś pięćdziesiąt metrów od niej w ciemnym korytarzu. Po kształcie sylwetki stwierdziła, że jest to kobieta. Weronika, pomimo tego, że nie widziała jej twarzy, czuła, jak nieznajoma z zaciekawieniem jej się przygląda. Chciała stamtąd uciec, ale jej ciało nawet nie drgnęło. Zaczęła stawiać duże kroki w stronę osoby stojącej na przeciwko. Odległość między nią a kobietą coraz bardziej się pomniejszała. Zaczęła się rozglądać za czymś czego mogłaby się złapać i dopiero wtedy zauważyła, że dom jest pusty. Nie było w nim żadnych mebli, a podłoga pokryta była wieloma skrawkami papieru. Nie. Dopiero po chwili do niej dotarło, że to nie skrawki papieru są porozrzucane po pomieszczeniu, a jej fotografie. Powoli przeniosła swój wzrok na ciemne ściany. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Zacisnęła oczy i ponownie je otworzyła. Nic się nie zmieniło. Jej zdjęcia były wszędzie. Nie potrafiła zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Nagle poczuła jak nieznajoma kobieta, która w jednej sekundzie stała przed nią, teraz znajduje się za jej plecami,  kładzie rękę na jej ramieniu i zaczyna trząść jej ciałem. 
- Weronika ! - do uszu dziewczyny wdarł się okropny dźwięk głosu ciemnowłosej kobiety.
Odruchowo zakryła uszy dłońmi. Próbowała się wyrwać z uścisku, ale im bardziej się starała tym mocniej ręce kobiety zaciskały się na jej ramionach.
- Weronika ! Obudź się ! - otworzyła szeroko oczy, głęboko nabierając powietrza i podnosząc się do pozycji siedzącej. Z jej oczu leciały łzy, a oddech miała przyspieszony. Szybko przetarła mokre policzki i ponownie opadła na łóżko. Na początku nie wiedziała co się z nią dzieje i dopiero po chwili zauważyła przed sobą wystraszoną matkę, która patrzyła na nią z przerażeniem w oczach.
- Kochanie, nic ci nie jest ?
- Nie, już wszystko dobrze. To był tylko zły sen - uśmiechnęła się lekko w stronę pani Zuzanny.
- Jesteś pewna ? Jak chcesz to mogę z tobą zostać.
- Mamo, jestem już prawie dorosła. Nie musisz się tak o mnie troszczyć - zaśmiała się Weronika - ale dziękuję.
- No dobrze. Jak coś to mnie wołaj. - uśmiechnęła się łagodnie i ucałowała córkę w czoło.
- Ok, dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziała i gasząc w pokoju światło, wyszła przymykając za sobą drzwi.
Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się co mógł oznaczać jej sen. Lecz po pewnym czasie, zrezygnowana,
zamknęła oczy i ponownie zasnęła, z ulgą, że nie będzie musiała już go kontynuować.

Z krainy Morfeusza wyciągnął ją dzwoniący budzik. Od razu go wyłączyła i ,pierwszy raz od bardzo dawna, bez ociągania ruszyła w stronę garderoby. Pomimo tak dziwnej i wyczerpującej nocy, czuła się bardzo dobrze. Była gotowa na kolejne starcie z rzeczywistością. Czuła, że ten dzień będzie jednym z lepszych w jej życiu. Sama nie wie dlaczego. Z malutkiego pomieszczenia zabrała czystą bieliznę, czarne spodnie, niebieską koszulę i kremowy, pleciony sweter przez głowę. Szybko ruszyła do łazienki, gdzie umyła się i ubrała w przygotowane przed sekundą ciuchy. Nie lubiła się malować, więc tak jak zawsze podkreśliła jedynie tuszem rzęsy i udała się do kuchni. Mama dziewczyny właśnie zrobiła naleśniki, kładąc je przed córką na talerzu. Sobie również nałożyła i przysiadła się do Weroniki.
- Jak się czujesz ? Zasnęłaś później jeszcze chociaż na chwilę ? - wypytywała się pani Zuza.
- Tak. Zaraz po tym jak wyszłaś i, wiesz co, czuję się dzisiaj wyjątkowo wypoczęta. - uśmiechnęła się, biorąc gryza naleśnika z nutellą i bananami. - Zawieziesz mnie dzisiaj do szkoły ? 
- Dobrze, bo i tak muszę jechać do miasta, żeby kupić coś na obiad.
- A właśnie, mogę iść dzisiaj do galerii z Łukaszem, żeby pomóc mu wybrać prezent dla Mai na Mikołajki ?
- Możesz, możesz, tylko wcześniej na obiad masz przyjść. 
- Dobrze, przyjdę. - Weronika, kończąc śniadanie, wstała od stołu, włożyła talerz do zmywarki i poszła do pokoju po plecak. Gdy wróciła jej mama właśnie ubierała kurtkę. Dziewczyna również zaczęła się zbierać. Na stopy nałożyła czarne, zimowe buty, a na górę ciemny płaszczyk w kratkę oraz czarną czapkę i, tego samego koloru, szalik. Około godziny 7.40 obie wyszły z domu, zamykając drzwi na kluczyk.

Lekcje w szkole wyjątkowo szybko minęły. Poza kartkówką z matematyki nic ciekawego się nie działo. Weronika po skończonych lekcjach od razu wróciła do domu i zadzwoniła do Łukasza. Umówiła się z nim, że o 17.00 mają się spotkać pod galerią. Gdy dotarła na miejsce chłopak już czekał. Pospiesznie weszli do środka, a swoje poszukiwania rozpoczęli od Bershki. Po ponad godzinnym oglądaniu i przeszukiwaniu każdego ze sklepów, znaleźli prezent w sam raz dla Łukasza dziewczyny. Fioletowy plecaczek w kolorowe wzorki - Maja uwielbia te plecaki, w swojej kolekcji ma już takich sześć, tylko oczywiście w inne wzory, oraz bransoletkę z białego złota z różnymi przywieszkami. Łukasz doda również do prezentu duuuże zdjęcie, na którym jest on sam. Jak sam powiedział 'Po co mam wywoływać jej zdjęcie, przecież moje jej wystarczy.' Udane zakupy zakończyli gorącą czekoladę z pyszną bitą śmietaną. Podczas zajadania się deserem rozmawiali i śmiali się praktycznie z wszystkiego. Przypominali sobie jak to bawili się w 'podchody' jak byli mali. Raz tak daleko zaszli, że sami nie wiedzieli gdzie się znajdują. Musieli wtedy wracać po znakach, które sami zostawili, a nie było to takie proste, bo robili również strzałki, które miały utrudnić odnalezienie chowających się przeciwnikowi. Weronika w pewnym momencie zauważyła, że chłopak przy sąsiednim stoliku dziwnie się jej przygląda. Na początku starał się nie zwracać na to uwagi, ale w końcu zaczęło ją to denerwować. Poprosiła więc Łukasza, żeby już się zbierać. Chłopak, nie zadając zbędnych pytań, zgodził się na propozycję Weroniki. On również zauważył wzrok nieznajomego, nieustannie wpatrującego się w dziewczynę. Pospiesznie pomógł jej założyć płaszcz i szybkim krokiem wyszli na zewnątrz dużego budynku. Od razu poczuli uroki zimy na swoich policzkach, które zaczerwieniły się od niskiej temperatury, szczypiącej ich twarze. Było około 20.00. Razem ruszyli na przystanek, wracając na chwilę do rozmowy, którą musieli przerwać w galerii. Jakieś 5 minut później znaleźli się na przystanku.
- Mam jechać z tobą ? - zapytał Łukasz.
- Nie, no coś ty. Dam sobie radę. Jedź do domu. - odpowiedziała Weronika, uśmiechając się lekko.
- No dobra. To na razie. - pożegnał się i wskoczył do autobusu., który właśnie nadjechał.
Po 10 minutach Weronika uczyniła to samo. Jechała niecałe 15 minut, po czym wysiadła z pojazdu kierując się w stronę domu. Z przystanku miała około 1,5 km. Nie spieszyła się. W końcu uwielbiała takie spacery. Szła powoli, zapominając o tym, że jej ciało trzęsie się z zimna. Powoli, jednak, zaczęło jej się robić ciepło. Wyciągnęła słuchawki i podłączyła je do telefonu. Puściła piosenkę 'Rock Mafia - The Big Bang'. Zaczęła w myślach nucić sobie jej melodię. Jej ciało chciało falować w rytm lecącego dźwięku. Gdy nagle jej rozkosz zamieniła się w ogromne przerażenie..

____________________________
bransoletka.
plecak.
____________________________

Ufff.. W końcu skończyłam go pisać. Mam nadzieję, że się spodoba i
zachęci Was do dalszego czytania.
Chciałabym Wam bardzo podziękować za wszystkie komentarze, które
dały mi tyle wiary w to, że komuś się podoba to co pisze i to jak piszę.
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ ;* a za błędy przepraszam.
I życzę miłego czytania :)

PS. Jaką wolicie czcionkę, taką jak w prologu czy tą co teraz jest ?
A może jakąś jeszcze inną ? :)

sobota, 12 stycznia 2013

jeden.

            Początek grudnia. Wieczór. Ubrana jedynie w cienką kurtkę i jeansy wracała do domu. Nie spieszyła się. Uwielbiała samotne spacery wśród świateł latarni i cichego zgiełku ulicy. Zawsze, gdy tylko nadarzyła się taka okazja, siadała na ławce w parku i patrzyła w niebo. W myślach tworzyła wtedy najwspanialsze historie, które sprawiały, że przenosi się do innego świata, którym sama mogła kierować. Zastanawiała się co może w swoim życiu zmienić, na lepsze. Wyobrażała sobie jak ktoś ją przytula, a ona czuje jak lekki dreszcz przechodzi przez jej ciało. Tak dawno trzymała kogoś za rękę, śmiała się, całowała. Brakowało jej tego. Tego wzroku, który ją onieśmielał, dotyku, sprawiającego, że czuła motylki w brzuchu i uśmiechu na jego widok. Tak, tego potrzebowała i.. . Z zamyślenia wyrwał ją cichy jęk, który był prawie, że nie słyszalny. Odwróciła się w stronę, z której doszedł ją dźwięk. Zobaczyła starszą kobietę siedzącą na ławce obok, ciężko oddychającą. Dziewczyna szybko podbiegła do staruszki, pytając czy coś się stało. Jednak nie uzyskała odpowiedzi. Kobieta patrzyła na nią jak zahipnotyzowana z nutką strachu, który ogarniał jej twarz. Weronika powtórzyła pytanie, lecz jej słowa nie znalazły odbiorcy. Wykręciła więc numer telefonu na pogotowie, ale nie zdążyła zatwierdzić połączenia, ponieważ starsza kobieta gwałtownie wstała \, patrząc ostatni raz na dziewczynę, i ruszyła przed siebie, znikając za zakrętem ulicy. Weronika stała jeszcze przez kilka minut, wypatrując oddalającą się sylwetkę kobiety, pomimo tego, że już dawno zniknęła jej z zasięgu wzroku.

* * *

- Weronika ?! - usłyszała głos matki, wchodząc przez duże, brązowe drzwi do parterowego budynku.
- Słucham ? - zapytała.
- A nic, tak tylko sprawdzam łączność. - odpowiedziała pani Zuzanna, śmiejąc się przy tym.
- Jak coś to jestem u siebie. - powiedziała dziewczyna,
kierując się do swojego pokoju.
Wchodząc do pomieszczenia zamknęła za sobą białe drzwi z powiększonym zdjęciem małego murzynka, którego poznała, będąc w Afryce, po tym jak zapisała się jako wolontariuszka do koła Caritas w swojej miejscowości. Chłopczyk miał na sobie jedynie koszulkę na krótki rękaw i białe majteczki, które od brudu przyjęły barwę ciemnego brązu. Powoli podeszła do niego i wręczyła mu małą czekoladkę w kształcie serduszka, którą znalazła w kieszeni swoich spodni. Pamięta jak ucieszył się na widok kolorowego przedmiotu, pomimo tego, że nie wiedział co to jest. Mocno ją wtedy przytulił, a ona odwzajemniła jego uścisk. W zamian za podarunek, chłopczyk pozwolił zrobić sobie zdjęcie, które zajęło miejsce na jej drzwiach. 
            Weronika wyjęła telefon z kieszeni i załączyła słuchawki, kładąc się na łóżku z żelaznymi obręczami włączyła pierwszą lepszą piosenkę z listy utworów. Jej pokój nie był zbyt duży, ale dla niej był w sam raz. Ściany były koloru białego, które, prawie w całości, pokryte były różnymi zdjęciami i plakatami. Miała ich mnóstwo. Najczęściej były to zdjęcia osób, które były jej bliskie, m.in. mamy, która próbując upiec placka, cała się wybrudziła. (Tak, pani Zuzanna nie należy do najlepszych kucharek.) Żelazne łóżko znajdowało zaraz przy oknie pod ukośnym sufitem. Obok stało stare, białe biurko z niewygodnym, żelaznym krzesłem, które stanowiło jedynie ozdobę. Oprócz tego w pokoju znajdowała się jeszcze szklana szafka na książki, wypełniona różnorodnymi lekturami. Od komedii romantycznych po książki o tematyce kryminalnej. Weronika uwielbiała czytać, ale jedynie książki, które należały do niej. Nienawidziła wypożyczać książek, bo później, po przeczytaniu, musiałaby się z nimi rozstać, a tego nie potrafiłaby zrobić. Przywiązywała się do nich, tak jak matka przywiązuje się do swoich dzieci. Jeśli natomiast chodzi o ciuchy, znalazły one swoje miejsce w malutkiej garderobie, którą sama wyremontowała. Pomimo wielkości potrafiła zmieścić każdą ilość ubrań, pozostawiając przestrzeń dla innych rzeczy. 
            Z zamyślenia wyrwał ją sms, który przerwał na krótką chwilę, lecącą piosenkę. Spojrzała na ekran. 'Kolejna wiadomość gwarantująca wielką wygraną. Tak, już lecę, żeby wysłać wiadomość zżerającą mi połowę doładowania.' - pomyślała. Odłożyła telefon i udała się do łazienki, aby wziąć krótką kąpiel. Gdy wróciła do pokoju, w piżamach i z ręcznikiem na głowie, zauważyła, że okno w pokoju otwarte jest na oścież wpuszczając chodne powietrze do środka. Szybko pobiegła je zamknąć, zastanawiając się kto mógł je otworzyć. 'Pewnie sama je uchyliłam, a teraz wymyślam jakieś głupoty o duchach.' - zaśmiała się. Nagle usłyszała jak coś lekko odbija się od szyby, poprzedzone otrzymaniem wiadomości. Zdziwiła się, ale domyślała się kto może za tym stać. Spojrzała na ekranik. 'Zimno, otwórz mi ;D'. Kto inny jak nie kochany Łukaszek. Ponownie podbiegła do okna, tym razem otwierając je i wpuszczając do środka przyjaciela. 
- No siema.  - przywitał się.
- Hej, hej. Co tutaj robisz ? 
- To już nie mogę odwiedzić swojej najlepszej przyjaciółki ?! - oburzył się ciemnooki brunet.
- No dobrze, przepraszam.
- Dobra, a tak na serio...
- Wiedziałam. - przerwała mu Weronika. - Co tym razem ?
- Wiesz, że niedługo Mikołajki ? - dziewczyna pokiwała głową. - No właśnie, a ja wciąż nie mam prezentu dla Mai. A z racji tego, że jesteś dziewczyną będziesz lepiej wiedziała co jej kupić..
- Dobra, okej, pójdę z Tobą.
- Dzięki, jesteś wielka. Zgadamy się jakoś jutro. Jeszcze raz dzięki - pocałował ją w policzek - i do zobaczenia. - Podszedł do okna i, nie czekając na odpowiedź, zniknął w ciemności.
- Oj, Łukasz, Łukasz, jak ta dziewczyna z Tobą wytrzymuje, to ja nie wiem. - powiedziała sam do siebie i, zdejmując z głowy ręcznik, położyła się do łóżka i po chwili zasnęła..


_______________________________

Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo mnie samej 
nie za bardzo przypadł do gustu. Trochę inaczej miał wyglądać.
Już teraz rozumiem te dziewczyny, które piszą, że nie podoba
im się to co napisały, bo dotychczas kompletnie tego nie
pojmowałam. Życzę miłego czytania :) 

PS. Pierwszy rozdział trochę nudny, ale postaram się
nadać barwy kolejnym częściom opowiadania. ;)


piątek, 4 stycznia 2013

prolog.

          Jej ciało poruszało się w takt lecącej muzyki. Wirowała wśród otaczających ją ze wszystkich stron istot, których nigdy wcześniej nie widziała. Miała zamknięte oczy. Ręce trzymała wzdłuż szczupłego ciała, które drżało z wolności. W tym momencie nic jej nie obchodziło. Była poza rzeczywistością. W głowie miała pustkę, która przez chwilę pozwoliła jej poczuć się wolną jak ptak, potrafiący wzbić się ponad wszystkich i wszystko. Zatracić się w próżności. Odetchnąć od całego zgiełku, który sprawiał, że nie może oddychać, dusi się wciąż pozostając przy życiu. Jakby to była kara za to, że się urodziła. Za to, że żyje na tym świecie i jako jedyna zna tajemnicę, która pozwala choć na chwilę się z niego uwolnić. 
W swoich myślach była już daleko stąd. W świecie, który pozwalał jej żyć swobodnie i niezależnie od innych. Gdzie mogła odnaleźć prawdziwe szczęście.