wtorek, 7 maja 2013

dziewięć.



Obudziło mnie niemiłe wrażenie spadania w przepaść. Lekko drgnęłam na materacu po chwili uświadamiając sobie, co przed chwilą zrobiłam. Zawsze po tym triku chciało mi się z siebie śmiać. Tym razem również uniosłam lekko kąciki ust, które zaraz powróciły do poprzedniej pozycji. Powoli otworzyłam powieki, które zdawały się być jeszcze cięższe niż kilka godzin temu. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie po przeciwnej stronie. Wskazywał 10.38. Jego wskazówki wytaczały w kółko ten sam tor, do znudzenia. Wpatrywałam się jak powoli się poruszają, dążąc do pełnej minuty, żeby następnie na nowo rozpocząć swoją drogę. Leżałam w bezruchu, rozłożona na twardym białym materacu. Nie miałam nawet siły poruszać powiekami. Przechyliłam lekko głowę w stronę okna, przenosząc wzrok na duże drzewo pokryte gdzieniegdzie białym śniegiem. Spojrzałam na małego szaro-czarnego ptaka siedzącego w swoim gnieździe, zbudowanym z malutkich gałązek oblepionych brudem unoszącym się w powietrzu. Ptak również zastygł w jednej pozycji, jakby czuł się tak samo jak ja.

Próbowałam ponownie zasnąć, ale było już za późno. Może gdybym o tym pomyślała zaraz po przebudzeniu udałoby mi się chociaż na chwilę powrócić do błogiej krainy, ale nie pomyślałam. No cóż. Trzeba zacząć żyć. Zaśmiałam się pod nosem, sama nie wiedząc dlaczego. Uniosłam się układając ciało w pozycji siedzącej. Obok łóżka na małej szafce stała taca z zimnym już śniadaniem. Spojrzałam niechętnie w tamtą stronę, ale na szczęście nie byłam aż tak głodna, żeby nakłonić się do zjedzenia tego. Wyjęłam nogi spod kołdry, stawiając je na zimnej posadzce. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, który nieco mnie ożywił. Założyłam kapcie, wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam w stronę łazienki. Obmyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w odbicie w lusterku. Wyglądałam jeszcze gorzej niż myślałam. Moja twarz była blada, prawie zlewała się z białym kolorem ścian szpitalnych. Oczy miałam małe i przekrwione z niewyspania, a pod nimi znajdowały się głębokie, ciemne wory. Oderwałam wzrok od swojego odbicia, związałam włosy w wysoką babkę i, zdejmując z siebie przepoconą koszulkę od piżamy, a następnie szerokie spodenki, weszłam pod prysznic. Woda delikatnie oblewała moje ciało, sprawiając, że wszystkie emocje i myśli powoli odpływały. Stałam kilka minut w bezruchu, nie chcąc powstrzymywać trwania małej przyjemności. W końcu przebudziłam się z błogiego ukojenia i, chwytając za płyn do kąpieli, nalałam go sobie na dłoń, następnie powoli wmasowując sobie go w ciało. Po namydleniu spłukałam się i wyszłam spod prysznica. Złapałam za ręcznik i zaczęłam się powoli i dokładnie wycierać. Gdy na moim ciele nie było już żadnej kropli wody, założyłam biała bieliznę i na wierzch szare, zwężane w nogawkach dresy i białą, obcisłą koszulkę z rękawami 3/4.  Następnie umyłam zęby i zabrałam się za przemywanie twarzy mleczkiem, które mama kilka dni temu przywiozła mi razem z innym potrzebnymi przyborami. Wytarłam się w ręcznik i, chwytając za grzebień, zaczęłam czesać swoje włosy, które związałam w wysokiego kucyka. Na koniec skorzystałam z toalety i, chwytając brudną piżamę i kosmetyczkę, skierowałam się do mojego pokoju. Otworzyłam szafkę i zaczęłam chować  swoje rzeczy.


- Cześć. - podskoczyłam z wrażenia, gdy spostrzegłam, że nie jestem sama. Szybko odwróciłam głowę w stronę dobiegających mnie słów. 
- Dawid ? - zapytałam patrząc na chłopaka ze zdziwieniem. Poczułam, że mój brzuch wariuje. Myślałam, że to już dawno odeszło. Jednak myliłam się. Jedno jego spojrzenie sprawiło, że stare motyle ponownie ożyły, tak jak za pierwszym razem, gdy się do mnie uśmiechnął. Lecz tym razem to było coś innego. Wiedziałam, że nie powinnam się w to wciągać. On był jak narkotyk, jak raz spróbujesz nie będziesz mógł się od niego uwolnić. Będzie dawał Ci tyle przyjemności i szczęścia, ale będzie Cię również niszczyć od środka. I nawet się nie spostrzeżesz, a znajdziesz się nad przepaścią. Między życiem a śmiercią. Nikt i nic Ci wtedy nie będzie wstanie pomóc, a Ty wybierzesz jego. Jak zrobiłeś to na samym początku. 
 Chciałam stamtąd jak najszybciej wybiec. Nie chcąc pozwolić, by znowu zawładnął nad moim ciałem i umysłem, ale z drugiej strony chciałam zanurzyć się w jego błogim uścisku. Dotknąć jego twarzy, by na nowo poznać jej rysy. Nauczyć się ich na pamięć. By zostały jak on już odejdzie. Byłam rozdarta. Rozum podpowiadał mi, żebym uciekała stąd jak najdalej, ale serce. Ono nie chciało czuć się samotne. - Co ty tutaj robisz ? - zapytałam w końcu.
- Przyszedłem cię odwiedzić. - odpowiedział z nienaturalnym spokojem w głosie. Stał wsparty o parapet okna, za którym widać było jak wiatr porusza gałązkami rosnącego nieopodal drzewa.
- Ale kto ci powiedział? - wciąż patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Łukasz się wygadał. - uśmiechnął się ukazując małe dołeczki. - Ostatnio go spotkałem, chciałem pogadać, ale powiedział, że się śpieszy, bo ty jesteś w szpitalu, a on obiecał Mai, że cię odwiedzą. - popatrzyłam na niego dając znak, że rozumiem. Obeszłam łóżko dookoła i usiadłam na jego brzegu, zwracając głowę w stronę chłopaka.
- Skąd wiedziałeś, w którym szpitalu się znajduję? - dopytywałam.
- Szczerze mówiąc, to nie miałem bladego pojęcia gdzie cię szukać. Wcześniej byłem w dwóch innych szpitalach, ale nie znalazłem cię tam, następny na liście był ten i, jak widać, w końcu trafiłem. - uśmiechnęłam się lekko, nic nie odpowiadając. Czyżby tak bardzo się o mnie martwił? A co z Magdą? Już nie są razem? Przecież byli ze sobą tak długo.
- Jak się czujesz? - zapytał przerywając ciszę, która doprowadzała mnie do coraz głupszych tłumaczeń jego zachowania. Z jednej strony chciałam, żeby nigdy już mnie nie zostawił, a z drugiej nie wiedziałam co powiedzieć. Moja głowa szalała.
- Na początku było niezbyt fajnie, ale teraz już jest coraz lepiej. Z miłą chęcią jak najszybciej opuściłabym mury tego budynku. - przewróciłam oczami.
- A kiedy cię wypuszczają?
- Za jakieś półtora tygodnia. - zrobiłam kwaśną minę. - A co tam u ciebie słychać? Jak tam Marta? - Boże, co ty robisz? Wyjdzie na to, że jeszcze coś do niego czujesz, a tak nie powinno być? Po tylu latach? Weronika, uspokój się. Oddychaj.
- Nie jesteśmy już razem. - powiedział to nie odrywając ode mnie wzroku, jakby chciał przeczytać w moich źrenicach co o tym myślę.
"Ale jak to? Co się stało?" sama się pytałam. Moje myśli zaczęły się gonić, jedna za drugą. Nie myślałam racjonalnie.
- Ale wolałbym o tym nie rozmawiać. - spuścił wzrok, by zaraz ponownie na mnie popatrzeć.
- Przepraszam. - spojrzałam na swoje stopy, starając się uciec od jego wzroku. - Dawid? - uniosła lekko głowę.
- Tak? - odbił się lekko od parapetu i ruszył w moją stronę, zatrzymując się przy żelaznym krześle stojącym zaraz obok łóżka. Pochylił tułów i usiadł.
Mój żołądek zdążył już sto razy powtórzyć salto z pięcioma obrotami. Było mi niedobrze. W głowie miałam pustkę. Wzięłam głęboki wdech, by po chwili wypuścić powietrze z ust.
- Powiesz mi dlaczego tutaj przyszedłeś? Tyle czasu się nie odzywałeś i tak nagle mnie odwiedzasz. Pamiętasz jak to ostatnio się potoczyło. Nie chciałabym przez to jeszcze raz przechodzić.- wbiłam w niego wzrok, starając się cokolwiek wyczytać z jego twarzy - bez skutecznie.
- Pewnie to głupio zabrzmi, ale uświadomiłem sobie, że mój związek z Magdą nie miał sensu. Chciałem się komuś wygadać i tylko ty przyszłaś mi na myśl, ale gdy cię zobaczyłem, nie potrafiłem niczego z siebie wydusić. Pragnąłem cię jedynie przytulić i przeprosić za to jak bardzo namieszałem w twoim życiu. Nie powinienem tego wszystkiego zaczynać, ale gdybym mógł cofnąć czas i zmienić bieg swojego życia, od razu bym to wykorzystał. Ale wybrałbym ciebie. Wiem, że to co mówię to nonsens i pewnie nie chcesz mnie nawet słuchać, ale musiałem ci to powiedzieć..- patrzyłam na niego pełna nadziei i obaw. Nie byłam w stanie mu przerwać ani nawet poruszyć powiekami. Oczy zaczynały mnie szczypać. W ich kącikach gromadziły się łzy, które po jednym mrugnięciu wylały się na moje blade policzki. Chciałam je z siebie wylać, ale tak, żeby tego nie widział. Szybkim ruchem ręki je wytarłam. 

- Po prostu zrób to. - udało mi się wykrztusić. - Przytul mnie. - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Przez chwilę się zawahał, by po chwili złapać mnie w gorącym uścisku. Do moich nozdrzy wdarł się delikatny zapach jego perfum. Wciąż używał tych samych. Tak bardzo tego pragnęłam. Jego bliskości, bezpieczeństwa i ciepła, które opanowywało moje ciało. Zaczęłam ryczeć jak małe dziecko, jeszcze bardziej wtapiając się w moją ulubioną bluzę. Nie chciałam tego robić, ale w tym momencie nie potrafiłam zatrzymać łez. Zacisnęłam mocno powieki, z których stopniowo coraz wolniej zaczęły wypływać łzy. Moje serce wracało do normalnego rytmu. Jednak nie chciałam się od niego odrywać, jakby poluzowanie uścisku mogło mnie zabić. Chciałam przez to nadrobić te wszystkie lata bez jego obecności. Wszystkie puste dni spędzone w samotności. Nie myślałam o nikim innym, tylko o nim. Mikołaj automatycznie zszedł na drugi plan. Wiem, powinnam była mu nie robić nadziei, ale skąd mogłam wiedzieć, że sprawy przyjmą taki, a nie inny tor. Wydawało mi się, że jestem nim zauroczono. Myślałam, że powoli się w nim zakochuję, ale niestety nie było mi to dane. Los ponownie musiał zesłać na moją drogę Dawida. Chłopaka, którego obdarzyłam ogromnym uczuciem. Kochałam go, kocham i będę kochać. Nic tego nie zmieni. Nie potrafię tak po prostu wyrzucić go z mojej głowy i serca. Pomimo tego, że przez chwilę wydawało mi się, że o nim zapomniałam..

- Kocham cię. - wyszeptał mi do ucha. Te dwa słowa. Chciałam je już dawno usłyszeć, lecz zamiast jego, ja je wtedy wypowiedziałam. Zdziwił się na ich dźwięk i szybko zmienił temat, puszczając je w górę, aby razem z powietrzem się rozpłynęły. Jednak ja wiedziałam, że też to czuł, być może jedynie cząstkę tego co we mnie się paliło, ale czuł to. Teraz - to ja je słyszę. Powinnam mieć nad nim przewagę, ale tak niestety nie jest. Jego bliskość sprawia, że moje mięśnie przestają funkcjonować, a głowę wypełnia nieprzyjemna pustka, którą z czasem będą wypełniać marzenia, spełnione marzenia..


____________________________________

Myślałam, że już Was nie zaskoczę, ale wydaję mi się, 
że jednak to zrobiłam. W sumie to sama się nie spodziewałam 
takiego zawrotu akcji. ;p

Kocham Was 




12 komentarzy:

  1. Lekki szok, zaliczony. Bardzo, bardzo mi sie podoba! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A żebyś wiedziała, że zaskoczyłaś. A co teraz będzie z Mikołajem?
    Jak zawsze trzymasz w niepewności. Mam nadzieję, że na następny rozdział nie będziemy musieli tyle czekać.
    Miłego pisania ;*
    Pozdrawiamy ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow tego się nie spodziewałam, ciekawe co z Mikołajem. Czekam na następny rozdział i oby był szybciej niż ten. Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny rozdział;*
    Dlaczego skończylaś?
    Pisz szybko kolejny rozdział i powiadom mnie o nowym

    chciała bym cię zaprosić na mój nowy blog z opowiadaniami o One Direction.
    Co prawda jest dopiero PROLOG, ale niedługo dodam rozdział.
    Prolog pisałam po raz pierwszy i bardzo mi zalezy na twojej opinii.
    ZAPRASZAM.

    http://in-my-mind-i-cry-for-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. http://innainterpretacjaprzeznaczenia.blogspot.com/
    bardzo zależy mi na Twojej opinii, wbij w wolnym czasie ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany! Coraz lepiej Ci idzie :)
    Pozdrawiam i czekam na następne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
  8. podoba mi sie jak piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
  9. sama to napisałaś ? ;d ładnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Spodobał mi się ten rozdział i muszę nadrobić poprzednie rozdziały :D.

    OdpowiedzUsuń
  11. co do włosów to raczej same mi sie tak układają, ale też wszystko zależy od dnia itp :D

    OdpowiedzUsuń