dziesięć.
~ tydzień później ~
Dochodziła 11:00. Siedziałam na szpitalnym łóżku skierowana twarzą do drzwi, czekając aż moi rodzice w końcu się zjawią i zabiorą mnie stąd, bym nie musiała już nigdy więcej oglądać tych bladych, zimnych ścian. Sekunda za sekundą goniły się z szalenie wolną prędkością, a materac, na którym siedziałam, coraz bardziej wrzynał się w moje ciało.
Od tygodnia nie miałam kontaktu z Mikołajem. Mam nadzieję, że nic złego mu się nie stało. Pytałam o niego Łukasza, ale on również nic nie wiedział. Z każdym kolejnym dniem coraz głupsze pomysły przychodziły mi do głowy. Z jednej strony bardzo chciałam go zobaczyć i upewnić się, że jest cały i zdrowy, a z drugiej ta cała sytuacja z Dawidem. Wszystko się skomplikowało. Cały mój "harmonogram" uczuć został zmieniony, tak że teraz już sama nie wiem co czuję.
Dawid zawitał w moim życiu, by odwrócić je o 180 stopni, a następnie zostawić z setkami niezakończonych spraw, milionami pytań, na które nikt nie był w stanie mi odpowiedzieć oraz rozczarowaniem i pustką, która sprawiła, że już na niczHym mi nie zależało. Nie widziałam przed sobą żadnego celu. Wszystko wydawało mi się bezsensu. Nie miałam na nic ochoty. I potem pojawił się Mikołaj, tak niespodziewanie darząc mnie czułością i bezpieczeństwem, którego od dawna brakowało w moim życiu. Wiem, mam cudownych rodziców, którzy kochają mnie nad życie, a kiedy cokolwiek złego mi się przydarzy, pędzą na złamanie karku, żeby być przy mnie. Lecz czasami to nie wystarcza i jedynie ciepłe ramiona mężczyzny mogą zapewnić to czego naprawdę pragnę. Zanurzyć się w jego objęciach, zamknąć oczy i pomilczeć przez chwilę. Małą, krótką chwilę, która dałaby tyle radości.
Mam ochotę płakać, ale tak jakby zabrakło mi łez. Czy tak się da? Tak, da się. Wiele razy tak miałam. Chciałam wszystko z siebie wyrzucić, tak żeby spłynęło po mnie i nigdy nie wróciło, ale łzy nie były tego samego zdania co ja. Nie chciały mi na to pozwolić. Musiałam ich posłuchać. Teraz również chyba lepiej ode mnie wiedzą, co jest dobre, a co nie.
Gdyby był przy mnie Mikołaj, teraz, w tym momencie, byłabym w stanie wszystko mu powiedzieć, ale go nie ma, a ja siedzę sama, czując jeszcze większą pustkę i w sercu, i w głowie. Gdy tylko wyjdę ze szpitala pójdę go poszukać. Nie mam pojęcia jak to zrobię, ale spróbuję, bo próbować zawsze można.
A co z Dawidem? On podobnie jak Mikołaj, jakby zapadł się pod ziemię i nie miał ochoty stamtąd wyjść. W tym tygodniu ani razu mnie nie odwiedził, nie zostawił żadnej wiadomości, liściku. NIC. Czyżby sytuacja sprzed lat ponownie zagościło w progu moich drzwi? On znowu wykorzystał moją naiwność, dając nadzieję, która wciąż się we mnie tli.
Ktoś się kiedyś mnie zapytał, co robiłam tego samego dnia rok temu. Z kim byłam? Gdzie byłam? Po chwili zamyślenia odpowiedziałam, że pewnie siedziałam w domu wpatrując się w kolorowych ekran telewizora, zajadałam się lodami i wspominałam chwile, które sprawiły, że każdego wieczora powtarzałam ten sam rytuał. Oglądałam telewizję, jadłam słodycze i co chwilę latałam po chusteczki, żeby wytrzeć zapłakane oczy. "Żałujesz tego?" zadał kolejne pytanie. I wtedy zdałam sobie sprawę, że nie ma co rozdrapywać świeżych ran i zostawić je, żeby jak najszybciej się zagoiły. Ten człowiek pozwolił mi uwolnić z siebie wszystkie złe emocje i zacząć żyć na nowo, bo płacz i użalanie się nad sobą nic nie zmienią. To ty powinieneś wziąć się w garść i cieszyć się każdą chwilą.
Tego samego dnia wyjęłam spod łóżka duże pudło pełne przeróżnych wspomnień, usiadłam po turecku i, włączając wcześniej odtwarzacz, ostatni raz powróciłam do tego co było, co przeżyłam.
Małe, kremowe pudełeczko z pierwszymi kolczykami i dołączone do niego zdjęcie. Szczerzyłam się na nim pokazując moje jeszcze niepełne uzębienie. Kolejna fotografia również przedstawiała mój nieskazitelny uśmiech, który wiązał się z wcześniejszym wyrwaniem zęba, którego trzymałam w swojej prawej dłoni. Takiego czynu nie można było nie umieścić na zdjęciu. Następne dwa zdjęcia zrobiłam ukradkiem moich kochanym rodzicom. Na jednym śpią na kanapie w salonie z przekrzywionymi głowami i otwartymi ustami. Pamiętam, że gdy tylko opuściłam pomieszczenie zaniosłam się donośnym śmiechem. Cud, że rodzice tego nie słyszeli, bo gdy z powrotem zaglądnęłam do salonu oni wciąż pozostawali w tej samej pozycji. Drugie zdjęcie zrobiłam im, gdy byliśmy w Paryżu. Nasz balkon wychodził na wieżę Eiffla, więc tło, w przeciwieństwie do ich głupich min, bardzo ładnie się przedstawiało. Następny był pierwszy list do św. Mikołaja. Prosiłam go wówczas o domek dla lalek i dużo słodyczy. Załączyłam nawet obrazek, żeby mu ułatwić zadanie i zapewniłam go, że w tym roku była bardzo grzeczna. Św. Mikołaj na szczęście uwierzył w moje słowa i dał mi w prezencie wymarzony domek. Jedynie ze słodyczami było trochę gorzej, bo wręczył mi tylko czekoladę z liścikiem, że jak będę jadła dużo słodyczy to później nie będę miała czym ich jeść. Przestraszyłam się wtedy i w kolejnych moich listach nie prosiłam już o nie. Potem z pudełka wyciągnęłam moje walentynki, bilet do kina, w którym byłam z moim "chłopakiem" z podstawówki. Nasz związek nie należał do najdłuższych, bo zaledwie po tygodniu zerwaliśmy ze sobą. Chyba za bardzo nudziliśmy się w swoim towarzystwie. Mówią, że pierwsza miłość nie rdzewieje, w moim przypadku, na szczęście, to się nie sprawdza. Kolejny był paragon z cukierni. Moje pierwsze wyjście z Dawidem. Strasznie się wtedy pokłóciliśmy. Urządziłam mu straszną awanturę o nic. Pamiętam, że wcześniej pokłóciłam się z Łukaszem i chyba musiałam jakoś to odreagować. Nie odzywałam się do Dawida do końca dnia. Dopiero następnego, gdy przespała się z tym i zrozumiałam co zrobiłam, poszłam i przeprosiłam. Na początku udawał, że jest bardzo obrażona, ale po buziaku w policzek zmienił zdanie. Mężczyźni. [;)] Zdjęcia razem na rolkach, liczne upadki, by nauczyć go jeździć, a potem dowiedzieć się, że moje starania były zbędne, bo jeździ lepiej ode mnie. Kochany Dawid. Wypad na lody razem z Łukaszem i Mają. Wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy. Pomimo tego, że przechodziliśmy przez przejście, on złapał mnie za nadgarstek i, szybkim ruchem przyciągając mnie do siebie, zaczął całować. Byłam zdziwiona, ale po chwili odwzajemniłam jego pocałunek. Chciałam, żeby tak chwila nigdy się nie kończyła. Jacyś chłopcy, którzy akurat czekali na czerwonym świetle, zaczęli głośno pogwizdywać. Na szczęście nie było więcej samochodów, a ja mogłam rozkoszować się jego ustami, bojąc się, że może się to więcej nie powtórzyć. I tak też się stało. Następnego dnia jego już nie było, a moje wyznanie miłości, które wypowiadałam między pocałunkami, nie znalazło odbiorcy.
Mimo tylu wspomnień, tych miłych i tych drugich, mogłam sobie wtedy szczerze odpowiedzieć na pytanie nieznajomego. Pomimo tego, że moje życie tak się potoczyło, ja niczego nie żałuję. Jednak wolę zapamiętać jedynie te dobre chwile, a te złe schować do małej szufladki, której kluczyk zatonął w głębokim jeziorze.
- Cześć skarbie. - głos matki wyciągnął mnie z nurtu wspomnień.
- O, cześć. W końcu przyjechaliście. - uśmiechnęłam się. - a gdzie tata?
- Zaraz powinien przyjść. Poszedł podziękować lekarzom i pielęgniarkom za opiekę nad tobą.
- Rozumiem. Wzięliście moją kurtkę?
- Tak, proszę. Tutaj jest. - podała mi białą reklamówkę z płaszczem i ulubionym botkami.
Pośpiesznie ubrałam je na siebie i, gdy tato przyszedł do pomieszczenia, pośpiesznie zabrałam wszystkie swoje rzeczy i razem z rodzicami udałam się do samochodu.
- Aż tak ci się śpieszy? - zażartował tata, powodując, że na chwilę zwolniłam tempo marszu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Wyszliśmy na zewnątrz. Do moich nozdrzy wdarł się przyjemny zapach wolności, a policzków dotknął zimny powiew zimy. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę auta. "W końcu wracam do domu." pomyślałam.
- Tato, możesz jechać od strony parku, bo chciałabym coś sprawdzić?
- Jasne, nie ma sprawy. - uśmiechnął się. Najwidoczniej oni też bardzo się za mną stęsknili. Nikt ich dawno nie denerwował.
Dziesięć minut później wciąż siedziałam na tylnym miejscu w samochodzie, wypatrując przez szybę Mikołaja. Jednak nie mogłam znaleźć jego sylwetki wśród ludzi pędzących w pośpiechu przez uliczki starego parku. Mój wzrok zatrzymał się na młodej parze, która tuląc się do siebie starała się zapewnić sobie choć trochę ciepła. "Zaraz, zaraz. Przecież ja znam tą dziewczynę.."
- Hahahaha.. - zaniosłam się donośnym śmiechem.
- A tak poza tym to wszystko w porządku ? - usłyszałam typowe pytanie mojej mamy.
- W jak najlepszym, mamuś. - uśmiechnęłam się sama do siebie. Kolejny raz dałam się wplątać w jego gierki, ale nie żałuję. Właśnie teraz uświadomiłam sobie, że ja i Dawid, że to nigdy by nie wyszło. Nie czuję smutku ani żalu. W końcu poczułam ulgę i wolność, która napawa mnie chęcią życia, poznawania nowych, ciekawych ludzi, otwierania się na nich. W końcu dostałam upragnioną białą, czystą kartkę, bez żadnych rogów i plam. Mogę zacząć wszystko od początku. Moim pierwszym krokiem będzie odnalezienie Mikołaja i szczera rozmowa z nim.
- Tato, mógłbyś mnie tutaj wysadzić ?
- Ale po co ? - zapytał zdziwiony, przyglądając mi się uważnie w lusterku. - Dopiero wypuścili cię ze szpitala.
- Wiem, ale przypomniałam sobie, że miałam spotkać się z Łukaszem.
- Nie może to poczekać do jutra? Wróciłabyś do domu, zjadła gorący posiłek, odpoczęła. - podjęła mama.
- Już i tak długo się na odpoczywałam, a coś ciepłego zjem u Łukasza.
- Ohh, no dobrze, ale podwiozę cię. - postawił warunek tata.
- Nie, na prawdę. Dam sobie radę. Przecież to niedaleko. Poza tym, spacer na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi. - uśmiechnęłam się, by dać im do zrozumienia, że wszystko jest dobrze.
- Oj córuś, tylko żebyś nie przesadziła z tymi spacerami. - dodała mama.
- Okej, postaram się wrócić jak najszybciej. Paa. - Tato powoli zaczął zwalniać, by po chwili zatrzymać samochód na poboczu. Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Od razu dotknął mnie zimny powiew wiatru. Zacisnęłam mocniej pasek od płaszcza i szybki ruchem ręki poprawiałam swój szalik. Ruszyłam w stronę, w którą kierowała mnie moja intuicja. Pamiętam jak Mikołaj mówił o małym, parterowym domku z dużymi drzwiami o barwie zgniłej zieleni. Taki obraz kojarzył mi się jedynie z jednym miejscem - Zalesie. Szybkim krokiem pokonywałam lekko zaśnieżony chodnik. Do celu miałam jeszcze jakieś 15 minut, gdy przechodząc przez most wszystkie wspomnienia wróciły. Zakręciło mi się w głowie od natłoku myśli. Głowa zaczęła mnie boleć, a nogi odmawiać posłuszeństwa. Nie spodziewałam się, że moje ciało aż tak źle zareaguje na to miejsce. Oparłam się o barierkę, by dać sobie odpocząć.
Myślałam, że wszystko już jest dobrze. Pożegnałam się z nim, wybaczyłam to co mi zrobił. Nic z tego nie rozumiem.
- Przepraszam panią, czy dobrze się pani czuje? - usłyszałam głos Dawida za plecami. Powoli się odwróciłam, by ujrzeć ich znowu razem. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie i strach. Nie spodziewał się mnie tutaj.
- Tak, tak. Dziękuję. - uśmiechnęłam się miło.
On jeszcze szerzej otworzył oczy, ale nic nie odpowiedział. Jedynie złapał Magdę za rękę i, ostatni raz na mnie spoglądając, ruszył dalej.
Mogłam się domyśleć, że tak postąpi. Jak struś schowa głowę w piasek i, zanim ją wyciągnie, poczeka aż niebezpieczeństwo w końcu go zostawi. No, ale to już jego sprawa, przestało mnie obchodzi to co robi i jak się zachowuje. Moim zadaniem było znaleźć Mikołaja. Mimo lekkiego szumu w uszach, puściłam się barierki i łapiąc równowagę, szłam dalej. Kilkanaście minut później byłam już na miejscu. Bez problemu znalazłam duże zielone drzwi, do których niepewnie zapukałam. Po paru sekundach zza drzwi wyłoniła się starsza pani o siwych włosach spiętych ozdobną klamrą. Oczy miała błękitne, a twarz oznaczoną zmarszczkami. Była niższa ode mnie o ponad głowę.
- Dzień dobry. Szukam Mikołaja. - uśmiechnęłam się nieznacznie, by zatuszować swoją niepewność.
- Dzień dobry. A ty pewnie jesteś Weronika ?
- Tak, a skąd pani wiedziała? - zapytałam zaskoczona.
- Mikołaj wiele mi o pani mówił.
- Zastałam go może?
- Tak, proszę. Wejdź. Mikołaj! Masz gościa. - obdarzyła mnie uroczym uśmiechem. - Wejdź, proszę i usiądź. - wskazała na duży fotel w kwiatowe wzory, który znajdował się w malutkim salonie z przytulnym kominkiem i starym telewizorem. - Mikołaj powinien zaraz przyjść. - dodała.
- Dziękuje pani bardzo.
Po chwili do moich uszu dobiegł odgłos stawianych kroków.
- Weronika? Co ty tutaj robisz? - patrzył na mnie pytającym wzrokiem. - Jak mnie znalazłaś?
- Pomyślałam, że jeśli ty nie możesz mnie odwiedzić to ja cię odwiedzę. Nie cieszysz się?
- Oczywiście, że się cieszę, ale trzeba było mnie jakoś uprzedzić.
- Ciekawe jak? Nie mam nawet twojego numeru telefonu. - puściłam do niego oczko.
- No tak, idiota ze mnie.
- A swoją drogą. Dlaczego nie przyszedłeś do mnie w tym tygodniu?
- Pomyślałem, że dam ci czas na przemyślenie kilku spraw.- spuścił wzrok.
- Czy ty.. - nie dał mi skończyć.
- Tak, widziałem jak rozmawiasz z tym chłopakiem i przez przypadek usłyszałem rownież o czym.
- Właśnie dlatego tutaj przyszłam. Muszę ci wszystko wyjaśnić. - spojrzałam na niego szukając w nich pozwolenia.
- Dobrze, ale nie tutaj. Chodźmy do mnie do pokoju. - Wyszedł z salonu na wąski korytarz i skręcił w lewo. Na końcu, którego znajdowały się białe drzwi. Otworzył je i wpuścił mnie do środka. Teraz znajdowałam się w jego małym królestwie. Ściany były jasnoszare, a meble białe. Na wprost drzwi ujrzałam małe, białe okno, przy którym stał stoliczek z nocną lampką, biało-czarnym zdjęciem dziadków i grubą książką, której tytułu nie byłam w stanie dostrzec. Przy stoliku stało łóżko przykryte popielatą pościelą, na której leżały porozrzucane ciuchy, które Mikołaj pospiesznie zgarnął i wrzucił do plecionego kosza przy łóżku. Nad zapewne wygodnym materacem wisiał duży, podłużny plakat przedstawiający ogromny samolot. Na lewo od okna, przy prostopadłej do okna ścianie stało biurko z laptopem i drukarką, wysoka, biała lampa i szafa na ubrania, a w kącie szary kosz na śmieci. Przy ścianie z drzwiami wejściowymi znajdowała się komoda z przeróżnymi zdjęciami, a do ściany przymocowane były wieszaki, na których zawieszony był czarny plecak i aparat. "Kolejne hobby?" pomyślałam. Przy komodzie leżała pomarańczowa piłka do kosza, a w drugim kącie stała okurzona, brązowa gitara. W całym pokoju można było wyczuć nutkę kawy połączoną z zapachem pomarańczy.
Weszłam do środka i usiadłam na jego łóżku, a on oparł się o blat biurka, przyglądając mi się uważnie.
- Mikołaj, - w końcu się przełamałam. - ta cała sytuacja z Dawidem jedynie uświadomiła mi, że ja i on to zamknięty rozdział. Jednak jego osoba tak po prostu nie zniknie z mojego serca. Część mnie przez dłuższy czas będzie o nim pamiętać. Ale pomimo tego, ja chcę zacząć żyć na nowo. Chcę wkroczyć w nowy, całkowicie inny etap, który nie będzie poświęcony jego osobie, lecz tobie. Chciałabym, żebyś mi zaufał i pozwolił zamieszkać w swoim życiu na dłużej. - zamilkłam czekając na jakąś odpowiedź, ale on również milczał. Pewnie bił się teraz z myślami, co dalej robić. Po chwili podszedł bliżej mnie i usiadł obok. Popatrzył mi głęboko w oczy i pocałował. Tym razem się nie odsunęłam, a gdy ponownie na mnie spojrzał, by sprawdzić czy wszystko jest w porządku, ja go pocałowałam, przedłużając tą chwilę przyjemności.
__________________________________
Wiem, dawno mnie tu nie było i pewnie kolejna notka również nie ukaże się zbyt szybko.
Ten rozdział chciałam dodać już miesiąc temu, ale komputer, który miałam przy sobie, z jakichś powodów nie chciał zapisywać tego co pisałam, przez co nie mogłam niczego dodać. Mam jednak nadzieję, że jeszcze choć trochę wyrozumiałości dla mnie zostawiłyście i będziecie ze mną do końca. :)
Bardzo Was przepraszam za moje lenistwo i brak weny.
Kocham. ;*
PS. Bardzo proszę o szczere opinie. Nie krępujcie się krytykować. Chciałabym, żeby Wasze komentarze oddawały te wszystkie emocje, jakie odczuwacie podczas czytania. Jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ czuję, że coś jest w tym opowiadaniu nie tak. Może akcja za szybko się toczy? Może powinnam wstawiać więcej opisów, emocji, bardziej rozwijać dany temat, by nie zaczynał i kończył się w jednym-dwóch rozdziałach? Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że mi pomóżcie :)
PS.2 Dziękuje za miłe wsparcie i natchnienie od Gosi, dzięki której powstał fragment tego rozdziału. Mam nadzieję, że to nie był ostatni raz. ;*
Tutaj możecie ją znaleźć: http://zyciejakzbajki.blogspot.ie/